Rozdział pierwszy.
Majka...był to koń z niezwykłymi predyspozycjami do nauki skoków. Już w wieku 2 lat przeskoczyła ogrodzenie wybiegu. Ale tylko dlatego, bo było tam drzewo jabłek i akurat jego owoce dojrzały. Kiedy właściciel zobaczył konia przy jabłoni, początkowo był pewny, że zwierzak nie należy do niego. Kupił Majkę, ale nie wiedząc o jej talencie. Wtedy potrzebował koni w stajni do ciągnięcia bryczek. Oczywiście, kiedy rozpoznał Majkę z tych planów zrezygnował.
Majka była klaczką razy hanowerskiej, jej grzywa i ogon były bardzo jasne a sierść kasztanowata. Miała szarą skarpetkę na prawej nodze blisko kopyta. Była spokojną klaczką, która przeważnie siedziała pod dachem zamiast wychodzić na wybieg z innymi końmi.
Właściciel-Mark planował uczyć klacz skoków jak tylko skończy 3 lata. Jednak nie spodziewał się, do czego Majka była zdolna...
(...)
W poniedziałek o 8.00 rano pan Mark szykował się właśnie do pracy...był piękny, słoneczny dzień. Nagle w oknie zobaczył łeb. Łeb klaczy, którą dobrze znał. Maja stała i patrzyła na jabłko, które trzymał w dłoni, tak jakby prosząc o to, aby się z nią podzielił...pan Mark stał jednak w miejscu przez dobrą minutę patrząc jej głęboko w oczy. Był zaskoczony ale i zafascynowany, gdyż to, że pojawiła się przed domem oznaczało, że przeskoczyć musiała drugi-dwa razy większy płot.
Diana.pack
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz